Nie jesteś tym co jesz, a nawet nie jesteś tym co myślisz !

18-11-2022

 

kolory i kobieca glowa

Bardzo często słyszymy zdanie; „jesteś tym co jesz” – naprawdę ? Czy mówiący te słowa nie mają wyobraźni, i proszę nie mówić że to przenośnia, jakieś paralela.
Jednakże, w tym artykule nie rozpatrujemy naszego układu trawiennego, a chciałbym się skupić na naszym myśleniu, bo nawet nie na mózgu. Myślenie, co prawda jest jego emanacją, lecz nie jest tym samym. To, niejako inny byt, oddzielny od fizyczności mózgu, trochę zależny od niego, jak i od innych czynników np. jedzenia.

Mózg, lepszy lub gorszy ma każdy. O jego kondycji i stopniu sprawności można by mówić godzinami. Jednakże, to co nas teraz interesuje, to jego wytwory – myśli. Nawet nie tyle same pojedyncze myśli, co ich wiązki i pewne niezmienne wzorce myślenia. Okazuje się, że myślimy głównie te same myśli, te same spostrzeżenia zamieniamy na te same stany afektywne – emocje i uczucia. Np. Codziennie, jak przejeżdżamy z rana koło piekarni, to czujemy zapach chleba i ogarnia nas uczucie błogości. Albo, jak jedziemy koło Szpitala w którym umarł ktoś z naszych bliskich, to odczuwamy pustkę i smutek. Pokazuje najbardziej typowe reakcje, wyraźne i stałe, ale tak w życiu łatwo nie jest. Nasze reakcje agregują się latami w wiązki stanów afektywnych, które nie koniecznie mają jedne zabarwienie i łatwo odkreślany profil. Tak niestety jest z naszymi stanami – emocjami i uczuciami, iż nie są ani jednobarwne ani stałe. Raczej stale się przelewają jeden w drugi i trzeci. Rzadko jesteśmy tylko smutni, raczej będziemy i smutni, i źli, i trochę zawiedzeni itd…

Ważne jest, aby zauważyć, iż najpierw są myśli a na tej podstawie emocje, następnie uczucia a na końcu nastrój. Potocznie słów tych używamy zamiennie, jako synonimy, a to raczej nie to samo. Emocje to bardziej pierwotna, niezależna od nas forma aktywacji naszego układu limbicznego. To one wyskakują najpierw i trochę niezależnie od naszej woli, po zdarzeniu lub myśli – naszej własnej myśli. Pytanie czy myśl pojawiła się pierwsza czy emocja? Zależy, jak silne jest zdarzenie i jak silną wywołuje emocję? Zapewne w trakcie wypadku drogowego z naszym udziałem, zaleją nas emocje, a dopiero potem powstanie uświadomiona myśl. Tyle, że właśnie ta myśl spowoduje dalszy rozwój emocji i w konsekwencji uczuć. Np. „to nie była moja winna!” Taka myśl zmienia nasze emocje i uczucia, które nadejdą. Ten ekstremalny przykład służy nam tylko do tego, aby zauważyć, że w mniej drastycznych sytuacjach, to myśl generuje następne emocje i uczucia. Zatem, jeżeli kontrolowalibyśmy myśli, to panowalibyśmy nad emocjami, a jeszcze bardziej uczuciami które nas zalewają i ogólnym naszym nastrojem.

Tak, ale stajemy przed podstawowym pytaniem, kto myśli nasze myśli? Czyli, czy myśli pojawiają się zgodnie z naszą wolą czy też bez naszej świadomości ? Wydaje się to dość złożone zagadnienie, tyle że nam wystarczy, dla naszych celów, aby móc zatrzymać myśli z negatywną konotacją i wygenerować z pozytywną. Tak, aby następnie pojawiały się pozytywne emocje i uczucia. A to wygląda na możliwe.

Zatrzymanie pętli złych i niekonstruktywnych myśli i nauczenie się generowania konstruktywnych i pozytywnych, to jest istota treningu, terapii psychologicznej. Oczywiste, że nie wystarczy to wiedzieć, lecz trzeba zautomatyzować do nawyku. Tak, aby za każdym razem, kiedy pojawia się myśl negatywna, która wywołuje negatywną lawinę emocji i uczuć, zastosować przerywnik i zmienić kierunek myśli.
Nie wydaje się to dość trudne i bardzo zaawansowane swojej istocie. Bo tak jest w rzeczywistości. Tyle, że ludzie poprzestają najczęściej na tym odkryciu i pomijają aspekt treningu w różnych życiowych sytuacjach. Nawet, jak przetrenują na sesji terapeutycznej, to w normalnym życiu i tak wracają do starych nawyków. Dlatego, potrzebujemy tu następnego treningu, i następnego, aż do skutku.

Tworzenie właściwych myśli, a dokładniej, przerwanie myśli, które pojawiają się nam samoczynnie a doprowadzają nas do negatywnych uczuć, też nie wydaje się ponad nasze siły. Dlaczego zatem, wszyscy tak nie robimy? Bo nie mamy takiego zwyczaju – nawyku. Raczej przyjmujemy, iż proces myślowy jest od nas niezależny i szukamy sposobu na zmianę nastroju poprzez np. używki. Wydaje się łatwiejsze w użyciu. Jest też generalnie takie przekonanie, iż to świat zewnętrzny narzuca nam różne stresujące sytuacje, a my bezwolnie i bezrefleksyjnie je przyjmujemy. Pomijamy najistotniejszy element, że faktycznie zdarzenia się dzieją, ale jak je zinterpretujemy, to już nasza kompetencja. Np. mamy mieć publiczne wystąpienie. Naturalnie jesteśmy mocno poddenerwowani, nasze ciało wysyła nam sygnały najwyższej gotowości do biegu lub walki. Pocimy się serce bije szybciej, ciśnienie krwi wzrasta, oddech się spłyca i przyśpiesza. Możemy to interpretować jako panika przed wystąpieniem lub „ ależ to ekscytujące i podniecające – nareszcie czuje że żyję”. Dwie różne interpretacje, dwie różne myśli o tym samym, ale efekt w naszym samopoczuciu zupełnie odmienny. Dopiero kontekst, myśl która powstanie o tej sytuacji, interpretuje sygnały naszego ciała. Od tej interpretacji zależy czy jest to odbierane jako panika czy też jako fantastyczna ekscytacja. Ciało na bodźce zewnętrzne, - sytuację, reaguje automatyczne, funkcje życiowe są ekstremalnie aktywowane, ale dopiero nasza interpretacja nadaje temu pozytywny bądź negatywny charakter.

Niby oczywiste, a jakże trudne do wprowadzenia w życie. Wymaga to nie tylko intelektualnego przetrawienia, uznanie że my możemy generować nasze myśli, lecz również zmiany nawyków. Bo na nawykach i stałych algorytmach naszych myśli polega nasze całe życie. To one kształtują całą sferę naszego nastroju i samopoczucia. Najczęściej to spuścizna dzieciństwa i osób które maiły podobne wzorce zachowań w czasie kiedyśmy je kształtowali. Można to jednak zmienić, tyle że trzeba o tym wiedzieć i jeszcze chcieć je zmienić. A to już nie wystarczy tylko deklaracja, lecz dzieżka praca nad sobą .